Nie trudno się domyślić, wszystko zaczęło się od zakupu kierownicy.
Trzeba wiedzieć, że (może nie wszystkie, ale z pewnością te droższe), są to urządzenia zaawansowane technologicznie - wyposażona w tak zwany force feedback czyli siłowe sprzężenie zwrotne.
Wewnątrz obudowy znajduje się zestaw mechanizmów, przekładni oraz silników dużej mocy, które w bardzo precyzyjny sposób symulują pracę prawdziwego układu kierowniczego.
System force feedback pozwala nam dokładnie odczuć, jakie siły właśnie oddziałują na samochód i dokąd ten zmierza. Poprzez drżenie i opór na kierownicy dostarczają ważnych informacji o przyczepności, nierównościach terenu i nachyleniu trasy a także informują kierowcę o oddziałujących aktualnie siłach. Zabawa staje się realistyczna jak nigdy dotąd.
Wisienką na torcie są pedały, dołączone do zestawu, działające podobnie jak kierownica, w sposób analogowy. Pozwala to na precyzyjne hamowanie i dodawanie gazu – zupełnie jak w prawdziwym aucie.
Podsumowując, kierownica z force feedback’iem to wspaniała zabawka dla ludzi w każdym wieku.
Słowo zabawka – wydaje się być nie do końca adekwatne.
Jest to najbezpieczniejsza i jednocześnie najtańsza metoda doskonalenia swoich umiejętności.
Nie można także zapominać, że oprócz wspaniałej zabawy, dostarcza nam jednocześnie efektu edukacyjnego. Wyuczone w grach techniki jazdy i reakcje na zachowania samochodu można w ograniczonym zakresie przenieść do rzeczywistości. To pomoże w ocenie, co dzieje się z naszym prawdziwym samochodem w krytycznej sytuacji. Na potwierdzenie tej tezy warto dodać, że zawodowi kierowcy wyścigowi, korzystają dokładnie z tych samych rozwiązań na treningach.
Oczywiście kierownica to jedno, ale nie można zapominać o oprogramowaniu.
Tytuły dostępne na rynku pozwalają nam na jazdę prawie każdym typem pojazdu. Od gokartów po bolidy Formuły 1. Mamy możliwość jazdy w ruchu miejskim, na szutrowych, czy zaśnieżonych OeSach. Są też autentyczne tory wyścigowe, będące dokładnym odwzorowaniem tych istniejących w rzeczywistości. Warto dodać, że oprogramowanie symuluje dodatkowo pory dnia jak i wszelkie zjawiska pogodowe. Można ćwiczyć jazdę w dzień i w nocy, we mgle lub podczas opadów deszczu czy śniegu.
Jednak, jeśli już zdecydujemy się na zakup takiego urządzenia, szybko staniemy przed pewnym problemem. Do komfortowego użytkowania zestawu potrzebujemy go solidnie i ergonomicznie zamocować.
Najbardziej komfortową pozycją, by poczuć się w pełni kierowcą wyścigowym – wydaje się być pozycja zbliżona do tej jaką zajmujemy w prawdziwym aucie.
Niestety, producenci kierownic, nie zrobili zbyt wiele w tym zakresie. Do dyspozycji mamy jedynie uchwyty montażowe – pozwalające dokręcić kierownicę do płaskiej powierzchni, np. blatu stołu czy biurka, pedały kładziemy na podłodze – co prawie zawsze kończy się ich przesuwaniem. Sytuacja niedopuszczalna, kiedy walczymy o ułamki sekund 😊. (są jeszcze gwintowane otwory montażowe, w kierownicy i pedałach, ale o nich opowiem później).
Nasze mieszkania, nie zawsze umeblowane są w ten sposób (mam na myśli salon z telewizorem i konsolą do gier), by w prostej linii do telewizora stał stół czy biurko. Zazwyczaj nie stoi tam nic, albo niezbyt wysoka ława. Ale, nawet jeśli zorganizujemy sobie jakiś stolik, kolejnym problemem będą z pewnością kable (których jest kilka), których każdorazowe podłączanie i rozłączanie po zabawie jest dosyć kłopotliwe i pozwala skutecznie zniechęcić do zabawy.
To tylko kilka przyczyn, z powodu których, te wspaniałe i nie takie tanie urządzenia, lądują najczęściej w szafie na długie miesiące.
Szybko okazuje się, że aby móc w pełni cieszyć się zakupionym sprzętem, musimy zaopatrzyć się dodatkowo w dedykowany stojak lub kokpit (lub samemu zbudować konstrukcję do montażu)
Na rynku istnieje kilka komercyjnych firm dostarczających tego typu rozwiązania.
Kokpity są z pewnością najlepsze pod względem komfortu użytkowania, ergonomii czy pozycji za kierownicą. Zazwyczaj składają się ze sztywnej ramy i dedykowanego fotela kierowcy. Są nawet modele z pasami bezpieczeństwa.
Niewątpliwą wadą kokpitów jest ich wysoka cena, waga oraz gabaryty uniemożliwiające swobodne przemieszczanie, nie wspominając już o konieczności zagwarantowania dedykowanej przestrzeni w mieszkaniu.
Tańsze i mniejsze rozwiązania czyli stojaki, zajmują znacznie mniej miejsca, spełniają w pewnym stopniu swoją funkcję, lecz nie zapewniają takiego komfortu jak kokpity, a modele dostępne na rynku, nie są również wolne od innych wad, chociażby:
- brak jakiegokolwiek systemu prowadzenia kabli
- duża waga i problem z przemieszczaniem
- rura konstrukcyjna między nogami – ograniczająca swobodę ruchów i zajmowanie pozycji
- brak możliwości składania do regularnych kształtów / kompaktowych rozmiarów
- regulacja wymagająca używania sporej siły i/lub narzędzi.
Sam jako użytkownik kierownic i fan tego typu rozrywki – musiałem wiele lat zmagać się z wszystkimi niedogodnościami stojaków dostępnych na rynku.
Mnie, jako dorosłej osobie, oczywiście przeszkadzały wszystkie wyżej wymienione wady, ale starałem się jakoś z nimi pogodzić i do indywidualnego użytku – z braku lepszych rozwiązań używałem go przez wiele lat.
Problem pojawił się, gdy moje dzieci zaczęły interesować się tą formą rozrywki. Niestety, bez pomocy taty, nie były w stanie samodzielnie, ani rozłożyć zestawu, ani zmienić ustawień wysokości, a tym bardziej po zabawie – złożyć zestaw, schować kable i odstawić na miejsce przechowywania.
A już najgorszą rzeczą było jak chłopcy, w różnym wieku i co za tym idzie wzroście chcieli grać na zmianę – raz ja – raz ty. Zmiana ustawień co kilka minut dała się we znaki – zwłaszcza mi.
Jak to bywa w takich sytuacjach początkowo próbowałem znaleźć jakieś lepsze rozwiązanie z tych dostępnych na rynku. Przeszukałem chyba cały Internet w poszukiwaniu rozwiązania pozbawionego choć części tych wad. Okazało się, że żaden producent nie oferuje stojaka – choćby wyposażonego w kółka do przemieszczania.
Wtedy właśnie po raz pierwszy wpadł mi do głowy pomysł, że jeśli czegoś nie ma – to trzeba chociaż spróbować to zrobić.
Początkowo miał być to pojedynczy egzemplarz do własnego użytku.
Sprecyzowałem założenia do projektu i powstały pierwsze szkice.
Przede wszystkim chciałem, aby stojak był maksymalnie jak to się da łatwy w obsłudze, aby dało się swobodnie przemieszczać. Aby zmiana ustawień była szybka i odbywała się bez wysiłku, a co najważniejsze bez dodatkowych narzędzi. Tak, aby bez problemu mógł być obsługiwany przez dzieci.
Czym więcej o tym myślałem, tym więcej pomysłów przychodziło do głowy. Dodatkowo wymyśliłem, że dobrze by było gdyby stojak, składał się do regularnych kształtów, dał się przechowywać w pionie, by zajmować jak najmniej miejsca po złożeniu. Dodatkowo, dobrze by było gdyby miał system prowadzenia przewodów, a na pojemniku na zasilacz i kable kończąc.
Nie miałem łatwego zadania, bo choć lubię majsterkować, marzyłem by finalny produkt był przy okazji w miarę estetyczny i mówiąc kolokwialnie - nie straszył swym wyglądem. Dodatkowo, ponieważ w założeniu miał być obsługiwany również przez dzieci – musiał być bezpieczny.
A ponieważ nie chciałem wydać na to wszystkich swoich oszczędności, jako materiał do zbudowania konstrukcji wybrałem blachę stalową.
Jest wiele zakładów, które mają park maszynowy i usługowo zajmują się obróbką blachy. Mam na myśli wycinanie laserowe CNC oraz gięcie. Wystarczy dostarczyć gotowy projekt.
No właśnie - cyfrowy projekt. Niestety, nie miałem, żadnego doświadczenia z komputerowym wspomaganiem projektowania. I tu prawie zderzyłem się ze ścianą.
Co prawda, znalazłem inżyniera, który zaoferował mi pomoc w przekształceniu papierowych szkiców w gotowy projekt Auto CADa, ale cena, za którą zaoferował mi współpracę była zaporowa.
Ponieważ podświadomie czułem, że wymyślona przeze mnie koncepcja będzie spełniać założone cele – jednocześnie stając się fajnym, funkcjonalnym urządzeniem – nie zamierzałem się poddać.
Nie pozostało mi nic innego jak samemu nauczyć się CADa. Wziąłem kilka korepetycji, znalazłem wiele tutoriali w Internecie, kupiłem kilka książek i krok po kroczku zacząłem wizualizować swój pierwszy prototyp.
Pół roku później – pierwsze rysunki techniczne trafiły na maszyny CNC i powstał pierwszy, dodam działający, prototyp. Oczywiście jak to z prototypami, zwłaszcza pierwszymi, bywa nie był do końca doskonały. Ale wreszcie miałem go w ręku, mogłem go używać, mogłem namacalnie sprawdzić co jeszcze wymaga poprawy. A choć na ekranie komputera wszystko wyglądało wręcz idealnie, w rzeczywistości poprawek było sporo. W pierwszej wersji, regulacja wysokości ramienia – opierała się na sprężynie gazowej z blokadą. Co okazało się nie do końca dobrym rozwiązaniem – zwłaszcza ze względu na cenę samej sprężyny.
W prototypie numer 2 wyeliminowałem sprężynę gazową zastępując ją mechanizmem zapadkowym własnego pomysłu – jednak większość konstrukcji wymagała przeprojektowania.
Na szczęście coraz pewniej czułem się w CADzie i każdym kolejnym prototypem błędów było coraz mniej. Wszelkie wydatki związane z budową prototypów pokrywałem z własnej kieszeni – więc zdawałem sobie sprawę jak ważne jest by jak najwięcej błędów wyeliminować już w fazie projektowania.
W sumie powstało 5 prototypów.
A tu przed państwem ostatni z nich. Może jeszcze nie jest doskonały – sami państwo to ocenią. Ale jest, działa, i co najważniejsze spełnia wszelkie założenia jakie sobie postawiłem na początku.
Mam przyjemność przedstawić Państwu mój wynalazek. Urządzenie, które przenosi naszą pasję do wyścigów na nowy, wyższy poziom.
Poznajcie RACERCLIP!
Mam nadzieję, że dzięki RacerClip będzie można cieszyć się z gry w ulubione wyścigi bez wydawania wielkich pieniędzy na ogromne kokpity do gier, które zazwyczaj są tak wielkie, że staje się niezbędne, aby przeznaczyć dla nich osobny pokój. A kłopotliwa instalacja i konfiguracja często odbiera chęć do jazdy.
RacerClip jest kompaktowy, stabilny, wytrzymały i łatwy w użyciu. Projekt przemyślany jest w taki sposób by móc go używać, bez przemeblowania pokoju, siedząc wygodnie swoim ulubionym fotelu lub na kanapie.
Zaprojektowany tak, by poczuć się jak w prawdziwym samochodzie. Szczególną uwagę na etapie tworzenia, zwracałem na ergonomiczny kształt, brak ostrych, wystających krawędzi. Nie ma problemu z zajmowaniem pozycji do gry ani wydostaniem się zza urządzenia po skończonej zabawie. Wystarczy wygodnie usiąść i przyciągnąć do siebie RacerClip.